Ostatnie albumy FET kojarzą mi się z tym, że są na luzie. Takie nie wymuszone, a zawsze trafiają w serducho.
Ostatnio nie muszę na rzekach na brak wolnych dni, ten otwierający numer pomimo swojego tempa nabitym genialnym basem, bardzo relaksuje. Taki był zamysł i o tym właśnie jest tekst, ale to nie jest relaks przy kawie w fotelu, to taki do którego chce się potańczyć. Podobnie jest z kolejnymi Jestem w Niebie i tytułowym Radarem. Świetne kompozycje, bujający rytm, dużo elektroniki, tego chce się wciąż słuchać i słuchać. Dużo tu radości, te gitary są niesamowicie optymistyczne i tak napawające słońcem w domu.
Dopiero Sweter był dla mnie trochę zaskakujący, nie załapałem go od razu, bo przy jego poprzednikach taniec był od razu- Jednak po chwili już sam kręciłem zadem.
Ten album to niesamowity bas – on jest tu dla mnie wiodący – odpowiedzialny jest za niego zielonogórzanin Marcin Pendowski – mam w związku z nim jedną krótką historię.
Wygrałem kiedyś w konkursie bilet na jego jazzowy skład Pendoffsky – niestety nie mogłem się wybrać więc przekazałem znajomym podwójne zaproszenie – o godzinie 23:00 tego dnia dostaję smsa – „Tomek, czy ja Ci czymś zawiniłem?” – do dziś mi to wypominają – jazz nie jest dla każdego.
Ten świetny bas słychać szczególnie w Morskich Lwach – tu w refrenie Fisz brzmi bardzo jak jego tata Wojciech.
Przepiękny jest kawałek Dwa Ognie– chyba jeden z tych, który klimatem odstaje od reszty, jest trochę bardziej radosny wokalnie i rytmicznie – Fisz jak zawsze maluje słowami i ta przepiękna solówka na koniec
Od Dwóch Ogni zaczyna się ta bardziej melancholijna część albumu – Polityka (znowu cudny bas) Melatonina i Odwilż zabierają nas w trochę poważniejszą podróż – tutaj już zasiadam w fotelu i zamykam oczy – odpływam.
Emade czaruje dźwiękami, Fisz słowami – jest to idealne połączenie – na każdym z albumów czuć tę ich bratnią koalicję (wszystko polityką jest) – ale na tym albumie chyba jeszcze bardziej. Pomimo, że Fisz śpiewa tu by nie zasypiać w Meduzach to ja się nie opieram i chcę by oczy odpłynęły.
Chodź, chodź chodź. Czas na ostatni taniec w Basenie– cudowne bębny.
Radar był jednym z pierwszych zakupionych albumów w 2018 roku – ustawiła rok w dobrych klimatach – często do niego wracam – puszczam go sobie często rano – to jeden z niewielu albumów, który pasuje na pobudkę.
Dokładnie miesiąc temu mieliśmy wybrać się z Kasią na Fisz Emade Tworzywo na koncert – koncert odwołany, ale bilety nie zwrócone, mam nadzieję, że już niedługo skończy się ta cała kwarantanna i będziemy mogli posłuchać panów W na żywo.
Bardzo lubię też jego oprawę, okładka ma motyw drogi, który zawsze pozytywnie działa (Yield Pearl Jama od razu mi przychodzi do głowy) a wydanie winylowe jest pomarańczowe i radośnie przezroczyste. Wydanie CD natomiast, ma świetną książeczkę ze zdjęciami i tekstami – zadbali o oba wydania – cieszę się, że mam ten album w dwóch formatach.
Idealny album na idealny początek dnia 🧡.