Dawno nic nowego nie było – no to dziś na świeżo – ale to nie świeża zieleń, a świeże opadające liście z drzew. Płyta z września – odsłuchana dopiero od dwóch tygodni – ale już zajechana.
Korteza usłyszałem pierwszy raz w trójce i aż się musiałem zatrzymać. Komórka była schowana, a chciałem odpalić technologiczne cacko zwane Shazam. Kilka sekund i już wiedziałem – te nuty z głośników mojego rumuńskiego cacka to Kortez – „Od dawna już wiem„. Nie jest to zaskakująca kompozycja (ale przecież najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy). Mnie urzekły tu słowa – a już fragment o starych płytach szczególnie. To na nim się właśnie zatrzymałem na poboczu.
Kim w ogóle jest ten facet – podobno ciężko dotrzeć do jego imienia i nazwiska – i mi się to podoba – nie muszę wiedzieć – taka lekka tajemnica jest dla mnie jak najbardziej w porządku – a ksywa Kortez? Hmmm – jedyne co mi przychodzi do głowy to Kortez Zabójca.
Zaczyna się prawdziwą magią – Pocztówka z kosmosu – cudowne na początek – tekst niczym alternatywna wersja Space Oddity Davida Bowiego. Jeśli zaczyna się takim utworem to później może być tylko lepiej. Jeśli oczywiście smutno oznacza lepiej – bo to właśnie taka depresyjna płyta – pewnie dlatego pasuje mi na jesień. Bo jest ciemno, deszczowo, brudno i zimno. Każdy sobie wmawia, że to przecież Polska jesień, że przecież ona jest piękna.. Będę szczery – nie lubię jesieni – owszem jest moment gdy jest pięknie – ale jest om tak krótki, że czasem ciężko go nawet zauważyć. Dla mnie najpiękniejsze w jesieni są takie właśnie płyty Te niepokojące dźwięki, świetne teksty i ciekawe kompozycje idealnie pasują do jesiennych wieczorów przy kominku z rozgrzewającą herbatą Z Imbirem. To jest przedziwny tekst – taki oderwany od tych wcześniejszych na albumie – ale tak ciekawie mówi o miłości, której bohater twierdzi, że nie powinien mieć.
Cały ten album tekstowo jest dla mnie takim dorosłym rozliczeniem się z dzieciństwem, rozważaniem nad zmianami, pomyłkami, błędami. Wszystko to co robimy w życiu wraca do nas jak bumerang. To jak kochali i wychowywali nas rodzice oddamy kiedyś w przyszłości. Tak rozumiem dwa ostatnie numery czyli tytułowy Bumerang i Dla mamy.
Zostań – Kortez otwiera tu przed nami cząstkę siebie. Tekst jest tak osobisty, że ja osobiście zanurzyłem się w tę historię. Ciężko się nie przejąć ta miłością. Chciałbym wyciągnąć z głębin tego tonącego bohatera.
Wracaj do domu– wcale, a wcale nie pomijam tego numeru. Tylko banalne będzie powiedzieć, że ma przepiękny tekst. Tak samo jest z Ludźmi z lodu – teksty są esencją na całym tym albumie, a to czego Kortez nie wyśpiewa to pięknie dźwięki to uzupełnią.
Niby nic – zawsze gdy słucham to wydaje mi się najsłabszy na płycie, ale po połowie zaczyna mi się bardzo podobać.. Nawet z tą irytująca trąbka na koniec.
Pozostało jeszcze Uleciało – takie smutno pijackie. Gdy masz o tego jednego drinka za dużo i myślisz równie za dużo – depresja gotowa.
Płyta nowość, więc polecam bardzo.. Miało być krótko – tak więc spróbuję jednym zdaniem – To po prostu jesień wytłoczona w CD.
Alternatywnie – czytałem też, że to przecież tylko smęcenie jakiegoś nudziarza z depresyjnym plumkaniem po klawiszach. Sami sobie wybierzcie 🙂
Jeśli chodzi o kwestie techniczne to ja zakupiłem wersję dwupłytową. Na drugiej CD są szkice utworów plus kilka dodatkowych – jeszcze się w nie wystarczająco nie wsłuchałem by coś napisać.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam „Zostań” zabrakło mi powietrza…
Kilka tygodni temu po wysłuchaniu utworu Korteza miałem do Ciebie zadzwonić i zapytać Cię o nim sądzisz. Nie zadzwoniłem bo nie mogłem sobie przypomnieć nazwę: Cortez?, Cortes?.
Akceptuję Twoją myśl – to jest świetna płytka na długie jesienne wieczory.